EMakeda jest o tyle fajna, że do robienia ulubionych trików prawie nie trzeba jej supportu (mini paingiverzy, extoller). Stąd mój ulubiony build to max pretorianie, max immortale z jakimś AG/hakarem, Molik, BB, Gladiator. Nie nazwałbym bestiową rozpę z dwoma dużymi unitami piechoty
Problemem bardziej jest nadmiar dobroci (taki troche syndrom Legionu
) - mamy kilku naprawdę prześwietnych casterów, i nie zostaje wiele czasu stołowego dla eMorghoula, Naaresha, pHexerisa... czy blegendarnej Makedy - po prostu odstają poziomem od reszty.
I nie chodzi o to że book jest słaby, bo ewidentnie nie jest (mortiteurg, mamut), ale o to że casterkę z wielkim potecjałem zrobili na bardzo sytuacyjnego przeciętniaka. Mamy już jednego warlocka będącego "one-man-army-super-solo", i powiedzcie sami ile razy graliście przeciwko eMorghoulowi?