A ja uważam, że rodzime środowisko Warmahordes (choć na forach brytyjskich czy francuskich widać to również) głównym motorem napędowym spięć na tle GW jest coś, co chyba mógłbym nazwać Kompleksem Warhammera ;D Naprawdę, jak się czyta taki temat to czuć taką aurę, jednomyśl, że oto jest główny wróg, sprawca wszystkich cierpień biteawniakowców, zły i pokraczny Warhammer i jego mroczny pan, Games Workshop - razem we dwójkę, ta para hultajów kradnie, gwałci i czyni zło i występek! A dobrzy Warmahordziarze dostrzegają jego zło i wywrotową naturę i nawracają się na nowy, światły system, którym We Wszystkim Jest Lepszy. Mamy też syndrom pokutnika - ot, 'wszyscy najpierw grali w młotki', a teraz nowe wyznanie wymaga od nich darzenia poprzedniej wiary ciepłą pogardą
Nie zrozumcie mnie źle, Games Workshop z całą pewnością nie jest firmą przyjazną fanom. Ich systemy osobiście uważam za relikty, nudne, niezbalansowane, z dziurawymi zasadami i wyprane z kreatywności, gdzie każda armia może się pochwalić jedną czy dwoma sensownymi rozpiskami i na stołach widać tylko armie klonów. Słowem, dobrze nie jest...
Ale z drugiej strony nadal mają sporo ładnych modeli, ich plastik bije na głowę produkty PP i to znacznie, mają ogromną fanbazę co nie jest pozbawione znaczenia a ich uniwersum wcale nie jest już grimdarkowe, tyle że zmienił się nacisk prezentacji - gra zrobiła się nieco bardziej kolorowa i 'przyjazna dziatwie', bo najwyraźniej kierują swój marketing na taki target, ale jak ktoś lubi to uniwersum to ma przecież Czarną Bibliotekę, której czytadła nadal są świetnymi lekturami 'do pociągu' i kontynuują dobry, ciężki gun porno. Problem niestety leży w tym, że nie popychają historii do przodu i w tak gargantuicznym świecie, pozbawionym relatywnego nadzoru, pojawiają się niespójności...
TL;DR - można lubić oba systemy na raz. Niestety w kraju od dłuższego czasu obserwuje taką dziwną, fatalną zależność, powtarzającą się zasadę, że hobbyści dokują się w jednym systemie i szybko stają się jego zaciętymi wojownikami, zelotami. Czemu nie możemy do tego podejść tak, jak wszędzie indzie (poza Francją, ale tam co innego się wyprawia), gdzie hobbyści bitewniakowi spokojnie grają w 3-4 systemy i nie ma spinek o to, czyj system ma dłuższą miarkę?