WARMACHINA

http://privateerpressforums.com/showthr ... s-the-line

Amerykanie są jednak zabawni, palec boga w ich ocenie był "just sloppy play, not intentional", ale już posiadanie szczęśliwej kostki do toughów czy oddelegowanie starego zestawu kostek do command checków ("bo słabo rzucają"), to jest zbrodnia, hańba i celowe oszukiwanie... brak mi słów.

Sam mam kilka zestawów kostek, fioletowo-czarne firmy noname z klasycznymi oczkami, czerwone "orkowe" kostki od Q-Workshop z kreskami i czachą jako szóstka oraz zestaw czerwonych kostek z Flames of War z cyferkami. Pierwszych używam właściwie do wszystkich rzutów na ataki i obrażenia, chociaż mam swoje przesądy, że niby jak rzucam dwiema lub czterema to wyniki są super, natomiast rzuty na trzech wychodzą mocno tak sobie, a tougha to w ogóle nigdy nie zdają. Nawet na 4+.

Orkowych przestałem używać, bo dla nieprzyzwyczajonych ludzi są mało czytelne, a nie warto tracić czasu przy każdym rzucie na tłumaczenie ile wypadło. Też mam związane z nimi przesądy, że dobrze zdają tough i są spoko przy rzucie trzema, ale już rzuty dwiema lub czterema to totalna porażka. Obecnie zawsze wyjmuję jedną i nią robię toughy.

Kostki do Flamesów to moje ulubione, którymi kiedyś rozegrałem całe DTMy w Krakowie. Dokonały takich heroicznych czynów jak nie zabicie zrustowanego Decimatora szarżą dziesięciu Forge Guardów oraz odbicie się od Earthborna po szarży Precursorów z mini featem oraz naładowanego focusem Gallanta i Nomada... z darmową szarżą od Lanyssy. Od tamtego czasu uważam je za przeklęte, ale z tego samego powodu często używam ich do commandów i skill chcecków. Czasem i tak oblewają, ale moje subiektywne odczucie jest takie, że robią to rzadziej niż kości z innych zestawów. Czy są oszukane? Nie sądzę (bądź co bądź takich samych kostek używa sporo graczy Flamesów), Sasha pewnie zrobiłby nimi sztuczkę z trzema szóstkami bez najmniejszego problemu

Niemniej z tego wszystkiego wynika, że jestem paskudnym oszustem Ktoś jeszcze ma swoje kościane przesądy, których używa do wałowania przeciwników?

Ja tam mam kostki dostrojone pod siebie. Jak przeciwnik chce rzucać moimi, to proszę bardzo, chce pecha to niech ma jak sędziemu się nie spodoba i da mi "neutralne" kostki i dice tower? Nie ma sprawy, przestroję na miejscu i mam nowe szczęśliwe kostki dopóki im się mana nie wyczerpie 8-D a jak ktoś powie że gówniane kostki krzywo rzucają...cóż, używam oficjalnych kostek z dużego startera PP, powiedz więcej *

Oczywiście zakładam że przeciwnik robi to samo ile wlezie

Argument o tym że intencja się liczy czytałem, był w równych proporcjach zabawny i załamujący. Ciekawe jak te intencje udowadniają. Wyżej wymienione gięcie przejdzie bez problemu, natomiast używanie różnych kostek do różnych rzutów zostanie szybko upomniane, nawet jeśli to czysty przesąd (bo sugeruje możliwość że kostki były np. różnie spiłowane). Taaak, bardzo skuteczne.

staram sie nie uzywac roznych kostek do roznych rzutow - to wygladac moze podejrzanie gdy twoje kosci nie sa koscmi kasynowymi, jedynie dodaje pojedyncze kosci dla przyspieszenia rzutu, czyli np. do kolumny obrazen, czy 2 rozne kosci na kierunek i dystans rozrzutu.

w kazdym razie slyszalem o tym ze kosci GW sprzedawane w takich paczuszkach po X sa podobno zle wywarzone i statystycznie rzucaja mniej, to powiedzial mi gracz GW.

@MJ
Co do kości flamesowych różne historie o nich krążyły. Tobie słabo rzucają, ale już niejeden się zarzekał, że te przeklęte flagi (szóstka) wypadają przeciwnikowi podejrzanie często. Powstały nawet teorie, że może ścianka z flagą inaczej waży a może BF specjalnie robi czitowane kostki, żeby zwiększyć sprzedaż... Kto wie - ja tam na wszelki wypadek rzucam we flamesach kostkami przeciwnika, jeśli ma BFowe (sam nie posiadam, ale wiele razy myślałem czy nie kupić).

@Yaro
Co do słabych kości GW - a wiecie, że coś w tym może być.
Miałem je wiele lat i niejeden przeciwnik może zaświadczyć jakie rzucałem makabryczne serie jedynek.

Przed MPkami kupiłem sobie inne kości i jest naprawdę lepiej. Dobrze też nie rzucają ale czarne serie są o wiele rzadsze. Teraz muszę wynająć czarownika co je ulepszy...

Hmmm nie wpadłem na to, ale może faktycznie kości GW będą od rzucania morale...

a słyszeliście że notatka o oszuście Anthonym znikła z neta bo podobno musiał się srogo z niej tłumaczyć gdy pracodawca go wygooglował...

Z jednej strony to słabe, z drugiej pracodawcy zdecydowanie przeginają z wpierdzielaniem się w prywatne życie pracownika.

Kiedyś była popularna zabawa w "kim jesteś według googla". Wpisywałeś imię nazwisko, patrzyłeś co pierwsze wyskoczy i się okazywało, że twoi imiennicy na świecie robią różne dziwne rzeczy. Niestety w erze szajsbuka i zamieszczamnia wszystkiego w necie już nie ma zabawy, bo często znajdujesz samego siebie.

W każdym razie pewnie ten kolega od palca by się nie chciał w to bawić.


Tomek - what?? Idiotyzm firm kopiujących jankeski styl pracy powala. HR od siedmiu boleści - a zatańczyć i zaśpiewać ci nie kazali? I zawsze te wielkie nabory, etapy, języki, studia prawnicze i wygibasy a potem ci oferują wybitną pracę niewolnika za grosze.

Ja miałem szczęście do rozmów kwalifikacyjnych. Przechodziłem ich kilka (w obecnej pracy przez 3, bo pierwsza wstępna, druga, ktora decydowała o przyjęciu do zespołu i trzecia o przyjęciu do projektu). W jednej z nich większość czasu upłynęła na dyskusji o wspinaczce, na drugiej o różnicach między pierwszym a drugim wydaniem gry planszowej Gra o Tron i dopiero trzecia była merytoryczna.

Co do oszukiwania, to amerykanie mają inne podejście niż Polacy, więc nie zdziwiłbym się, jeśli historia o googlującym pracodawcy byłą prawdziwa (mój przełożony na bierząco śledzi moje zagraniczne wyjazdy na turnieje i mi kibicuje ).

Rozmowy kwalifikacyjne to temat rzeka. Jeżeli chodzi o sprawdzanie facebooka potencjalnego pracownika ja osobiście uważam to za kompletną bzdurę, aczkolwiek u mojego wkrótce byłego pracodawcy, praktyka przeglądania profilu kandydata jest elementem procesu rekrutacyjnego. W sumie nie spotkałem sie z sytuacją w której profil na fb pomógłby kandydatowi, znacznie częściej bzdury z fb eliminują kandydata (gość żalący się jak trudno zdobyć lewe l4, analfabetyzm wtórny w postach, etc. etc.). Sam jestem specjalista w mojej dziedzinie i do tego zajmuję się procesami rekrutacji ale częstokroć spotykałem się z sytuacja gdzie rekrutację prowadziła jakaś lampucera po "wyższej szkole cholerawieczego" czasem nawet uczestniczyłem jako audytor w takich rozmowach. I powiadam wam to była czysta masakra, debilne pytania w stylu "jeżeli byłbyś zwierzem to jakim", "o jakim samochodzie marzysz" no i gwałcona na wszystkie sposoby metodyka assesment center sprawdzająca de facto kompetencje miękkie zamiast rzeczywistych kompetencji przyszłego pracownika. Kolejna zabawna rzeczą są wszelakie testy, formularze etc.y - o ile te merytoryczne maja sens to wszelka psychometria jest banalna do zmanipulowania nawet przez srenio rozgarnietą osobę (protip - bądź konsekwentny, jakkolwiek nieszczery bys nie był).

A jeśli chodzi o kości - to chyba kilka razy w życiu miałem naprawdę niestatystyczne* rzuty (kośćmi by GW) i czułem się zgwałcony przez kości ewentualnie kości krzywdziły przeciwnika.

*niestatystycznie jest nieprecyzyjnym określeniem po prostu jak na rzuty w jednej grze wypadło multum jedynek przy próbie dążącej do nieskończoności ilość jedynek/szóstek z rzędu to niuans:)