sobota, 9 maja 2015, 22:06 przez Ciech
[BROKEN ROADS]
Eddie 'Balistyczny' Reynolds
Trencher Master Gunner, Cygnar
Suma XP: 11
Do wydania: 6
Skills:
Black Market Scattergun - The base RNG of this model's Scattergun becomes SP10.
Do osiągnięć Balistycznego Reynolds'a zalicza się służba pod majorem Brisbane'em w trakcie oblężenia Sul. Kiedy walczył jako członek składu obsługującego działa szybko okazało się, że ma wrodzony talent do wyznaczania i przewidywania trajektorii pocisków. Po bitwie o Sul awansował na sierżanta. Kierowanie ogniem dużego kalibru ma we krwi i nie widzi siebie nigdzie indziej niż na froncie, niezależnie od tego czy ostrzeliwuje ufortyfikowane pozycje czy prowadzi ogień zaporowy powstrzymując szarżę nieprzyjaciela.
Dzień pierwszy
Na wschodnim froncie można spodziewać się wielu rzeczy. Z Fortu Eastwall patrolujące oddziały Protektoratu często były widoczne na horyzoncie, eskortując karawany zaopatrujące północną krucjatę. Czasem okolicę nawiedzały burze piaskowe. Czasem wataha pijanych Trolli. Ostatnio też odbyło się kilka starć z pomniejszymi oddziałami Imperium Koszmarów. Ciężko było wierzyć zwiadowcom. Nikt nie spodziewał się batalionu ascetycznych wampirów ninja, do tego w towarzystwie słoni chodzących prosto na tylnych nogach.
Sierżant Reynolds przeklął. Pech chciał, że większość garnizonu była na patrolu w północnej części ziem otaczających fort. Nie miał dostępu do artylerii ani czasu by odpowiednio przygotować obronę twierdzy - pomimo swoich gabarytów siły wroga poruszały się zadziwiająco szybko, mogli dotrzeć do obrońców w ciągu kilku godzin. Nie ulegało wątpliwości, że przewodzi im potężny czarnoksiężnik. Z danych jakie udało się zebrać przez zwiadowców wynikało, że wróg jest uzbrojony w ciężkie działa, zdolne przebić fortyfikacje. Reynolds nie widział jednak wyjścia, resztka garnizonu była zbyt mała by ryzykować otwarte starcie. Przygotowywał się mentalnie na to, co mogło być jego ostatnim dniem, gdy nagle pojawiły się rozkazy.
W forcie pojawił się mag bitewny, sądząc po insygniach kapitan pod eskortą oddziału zakonu Tajemnej Burzy i pokaźnej grupy najemników, najpewniej zwerbowanych bardzo niedawno. Rozkaz brzmiał - frontalny atak. Eddie nie mógł uwierzyć. To samobójstwo, ale rozkaz to rozkaz. Kiedy tylko wydawało się, że nadeszła odsiecz, jego szanse na przeżycie zaczęły topnieć jeszcze bardziej.
Wyruszyli natychmiast. Cały pozostały garnizon łącznie z najemnikami i magami. Nie dłużej niż po godzinie marszu z lasu na horyzoncie wyłoniła się grupa nieprzyjaciela.
Razem ze zwiadowcami Reynolds zajął ufortyfikowaną pozycję niedaleko niewielkiego bunkra na prawej flance. Po drugiej stronie dało się słyszeć głośny huk artylerii. Eddie z zaskoczeniem zauważył, że "artyleria" to jeden ze słoni dźwigający armatę większą niż największe działo w dyspozycji nieobecnego garnizonu. Pozwolił sobie na odrobinę nadziei - chyba znalazł się po dobrej stronie pola bitwy. Chyba. Przygotował swój garłacz. Z lasu wynurzyły się szare, długouche postacie z uzbrojone w długie miecze. Balistyczny wyszczerzył zęby. Krzaki nie ochronią ich przed siłą ognia jego pukawki. Udało mu się zdjąć dwóch za jednym pociągnięciem spustu. Kolejny upadł pod ostrzałem zwiadowców, ale zaczął się podnosić. Salwa magów Tajemnej Burzy powaliła resztę szarżującego oddziału. Na lewej flance Reynolds zauważył wielką masę Trolli angażujących w walce wrogie bestie, huczące okrzyki rozlewały się po całym polu bitwy.
Nagle zwiadowców pochłonęły płomienie. Ciężko opancerzona piechota zalała ich kulami ognia zapalającymi wszystko po drodze. Przez ogień mignęła pokaźna sylwetka. To nie był człowiek, na pewno nie jeden z szarżujących piechurów rozstrzelanych przed chwilą. Miał przynajmniej 3 metry wzrostu, a w każdej dłoni miecz wielkości człowieka. Poruszał się z niespotykaną prędkością, wbiegając prosto w las, tam gdzie mniej więcej był mag bitweny.
Opanował się. Część ostrzelanych jeszcze przed chwilą mieczników była na nogach i szli prosto na niego i grupę magów zaraz obok. Miał szczęście. Udało mu się uniknąć ataku zasapanego przeciwnika, widocznie skutek ostrzału. Stojący obok mag Tejemnej Burzy uchylił się przed wielkim mieczem i błyskawicznie oddał strzał ze swojego pistoletu, prosto między oczy napastnika. Trolle na lewej flance poniosły ciężkie straty, było wiadomo, że linia nie utrzyma się długo. Ostatkiem sił przebił atakującego miecznika swoim nożem.
Wtedy, zupełnie nieoczekiwanie, zabrzmiał najdziwniejszy strzał, jaki Balistyczny w życiu usłyszał. Brzmiał jak skoncentrowana salwa całego batalionu strzelców wyborowych, pogłos unosił się długo w powietrzu. Eddie spojrzał w bok. Ogromne słonie zaczęły wycofywać się w popłochu, tratując po drodze swoich własnych opiekunów. Na lewej flance stała samotna postać maga bitewnego, pistolety w obu wyciągniętych dłoniach. Czarnoksiężnik bez wątpienia został pokonany, grupa wroga ciągnęła go ze sobą wycofując się, zalewając drogę ucieczki ogniem zaporowym. Mag bitewny stał przez chwilę w bezruchu, po czym upadł na kolana, krwawiąc obficie. Najpewniej dosięgnął go miecz 3-metrowego potwora. Resztka oddziału zwiadowców szybko zaczęła tamować krew i przygotowywać nosze.
Dzięki poświęceniu maga bitwa była wygrana. Reynolds długo zastanawiał się jeszcze jak udało mu się przeżyć ten dzień.
Ostatnio edytowano czwartek, 21 maja 2015, 21:52 przez
Ciech, łącznie edytowano 2 razy