Wszyscy patrzą na sędziów, a nikt nie patrzy na graczy
Pamiętajcie, że nieważne z jak doświadczonym, dobrym i umiejętnym graczem toczycie pojedynek on wciąż jest człowiekiem, a nie maszyną. Jak wszyscy wiemy ludzie mają to do siebie, że czasem zwyczajnie się mylą. Ja po pięciu latach gry menoth'em dowiedziałem się w środę, że z ancilary atack mogę jednego jack'a tylko raz targetować. Nie przypominam sobie by kiedyś to miało kluczowe znaczenie w bitwie turniejowej, ale mimo wszystko. Zwyczajnie w świecie nie zwróciłem na to uwagi, teraz wiem. Nie patrzcie źle na prośby pokazania karty, albo spytania się czy na pewno jakaś zasada działa tak jak powinna. Nie bójcie też wołać sędziego gdy macie jakieś wątpliwości. Gdyż potem błędy przy stole wychodzą po grze gdy gracze idą omówić swoją bitwie z innymi na papierosie, przy piwie, czy gdziekolwiek i wielkie halo "co teraz". Wiele razy miałem takie bitwy, kiedyś nawet ktoś na mnie boostował obrażenia z fire'a na mojego caster'a. To nie zawsze są wały, tylko zwykle zła interpretacja zasad lub nie wiedza. Jakby gracze zmienili swoje podejście wszystko byłoby do wyjaśnienia na miejscu i bez problemu. Po bitwie ciężko coś orzec i każda decyzja będzie zła. Moim zdaniem odejście od stołu oznacza zaakceptowanie wyniku bitwy tak jak się skończyła. Powtarzanie tur i gier to dla mnie jakieś nieporozumienie
Problem jest bardzo ciężki do zinterpretowania, bo są wały mniejsze i większe. Trzeba też trochę patrzeć pod kontem gracza. Wiemy doskonale kto z nas jest wygą turniejowym i na niejednym stole kostki rzucał, a dla kogo turnieje i szczegółowe zapisy to czarna magia. Tutaj mam na myśli sytuacje z kolosalem na fladze
Pozdrawiam,
Janek.