Re: Autumn Equinox - Jasifowy blog Cyrklowy
Gra 1, Andy z Belgii.
Na dzień dobry dostałem piwo jakieś lokalne, więc gra już nie miała żadnego znaczenia, byłem zadowolony. Andy miał ze sobą pGoreshade'a i Terminusa. Scenariusz cycki, więc myślę, że się nie będę wygłupiał z eBaldurem, biorę drzewo. Przeciwnik wziął pGorka, ja wygrałem rzut i lecimy, zaczynam. Rozpa pGorka to : 2 x Inflictor, Seether, Slayer, Darragh, Rorsh und Brine, Snapeye i Wrongjaw, Cephalyx Overlords, 2 x machine Wraith.
Moja pierwsza tura napieramy, żeby robić presję. On ostrożnie tam do przodu, nic ciekawego. Moja druga tura, wyciągam spreykami z patyczaków i Pureblooda Darragha, ustawiam się na fort Wurwood, stranglehold w najbliższego Slayera, Feat. On sobie coś tam tupta, Rorsh und Brine flankują z mojej lewej (tam gdzie drzewo), on robi fort Goreshade z Jacków i Star-Crossed, ze spreyek z Overlordów wyciąga Cassiusa (tutaj mnie mocno zaskoczył, nie wiedziałem, że Overlordsi po prostu ignorują LOS). No to pośmialiśmy się, czas iść na wymiany. Niestety dosyć szybko się sprawa obsrywa jak Gheto nie może wyciągnąć 1na1 Inflictora za 13 punktów (Star-Crossed mi przeszkadza bardzo), Feral wyrywa chyba drugiego Inflictora jakoś, Wyrdy nic nie robią bo Shadowmancer (stealth na battlegroupie). W odwecie Andy featuje, wyrywa mi Ferala, Gheto, Wyrda, czyści trochę support i już praktycznie po grze. Unieruchamia mi drzewo (zabija kamyki), po czym tura po turze dopycha się i w końcu Brine obiega las za którym rośnie mój caster i wtubia mi CK, przy okazji wbijając 5 punkt na scenariusz. Smutek.
Ogólnie przeciwnik z gatunku tych tak super miłych i uprzejmych, że przyjemnie było zebrać wpierdol. Na pocieszenie zaoferował mi kolejne piwko, pogadaliśmy, ogólnie w tym match-upie myślę, że mam ciężko, Deathwalker (przydupas Gorka), ze swoją aurą robi grę, bo wilki z DEF 12 to smutne wilki, dodatkowo -2 siły i Star-Crossed jako wisienka na torcie sprawiają, że zabicie Jacka DEF 13 arm 19 staje sie dosyć trudne, a nawet jak się uda to i tak słabo to wychodzi w ramach wymiany, bo wymieniasz wilka za 18-21 punktów za jacka za 13. Panie premierze, jak żyć?
Gra numer 2. Dostałem jakiegoś Bena, czy Johna, czy Calluma. Gościu taki bez wyrazu, że już zdążyłem zapomnieć, jak wygląda. Ale to pewnie wina choroby, bo co 30 sekund kaszlał w moim kierunku i już myślałem, że to jego sposób, żeby mnie wziąć na immunologiczne attrition. Niestety biedak nie wiedział, że pochodzę z kraju, w którym ptasią grypę czy inne choroby szalonych krów się zabija wódką, a słowo epidemia zna się tylko z krzyżówek z Życia na Gorąco. Przeciwnik miał pXerxisa i eXerxisa, cytując pewien bardzo specyficzny rodzaj filmografii, stwierdziłem, że "przyjmę to na twarz" i wezmę eBaldura. Scenariusz the Pit, więc powinno nie być tak źle. Chociaż jak po rozstawieniu się doczytałem spell listę pXerxisa to już wiedziałem, że jednak będzie źle, bo on więcej sobie dodaje do dmg niż ja do ARM. No, ale jak się postanowiło przyjąć to na twarz to nie ma wybrzydzania, trzeba otworzyć buzię i udawać, że się to lubi, można co najwyżej zamknąć oczy i myśleć o zmianie armii. Tak czy inaczej, przeciwnik miał Molika, Bronzebacka, Gladiatora, Tiberiona, oddział Karaxów, Willbreakera, Orina Midwintera, oddział Paingiverów i tyle pamiętam.
Przeciwnik zaczyna, Molik na pałę do przodu, dookoła screen z Karaxów, Słoniki coś tam tuptają, bez ekscesów. Molik mnie zepchnął do defensywy, więc Woldwrath podchodzi i sprzedaje mu strzał w papę, wbija 10 dmg w spirit i zostawia AOE blokujące Karaxów (po obu stronach był trudny teren, a pathfindera nie mieli skąd wziąć). Gheto trample, Spiny Growth, Megazord trample gejomancja Rootsów na siebie, Sentry Stones coś tam łaskoczą Karaxów i trzymają dystans. Baldur rzuca Rootsy na Woldwratha i Ghetorixa, ktoremu dodatkowo rzuca pod stopy mur. Przeciwnik postanowił polecieć na pałę Molikiem. Enrage, Ignite, Puppet Master, FEAT i wysłał Molika na Megalitha. Wyrwał go spokojnie, ja też nie płakałem bardzo, bo wymiana Molika za Megalitha mi tak naprawdę odpowiadała, bo punktowo podobnie (Molik 19, Megalith 20), a Molik wnosi do swojej listy więcej niż Megalith do mojej (przynajmniej w tym match-upie), a do tego pozbył się feata, którego moim zdaniem potrzebował dużo bardziej w mid- do late-game. Ghetorix wyrywa Molika, Woldwrath marnuje strzał na Karaxów, bunkrujemy się dalej za murkiem i rzucamy Rootsy gdzie popadnie. Przeciwnik wysyła Tiberiona w Woldwratha, reszta coś tam sobie tupta na krawędzi strefy, starając się nie wejść w threat range Ghetorixa. W mojej turze drużyna ratunkowa (2 x Stoneshaper i Shifting Stone) leczą Woldwratha i zaczynamy się bawić. Woldwrath tłucze w mordę Tiberiona, zostawia go na jakichś 4 kratkach. Patyczaki czyszczą Karaxów, tworzy się korytarz do Gladiatora. Wayrfarer Hunters Mark, Gheto zostaje taktycznie wystrzelony 11 cali na drugi koniec strefy, żeby wyrwać słonia, bo brak Rush zmienia ten match up konkretnie. Gheto wyrywa przeciwnika z butów jak Asterix po magicznym napoju i zostaje z dwoma furiami. Wiedziałem, że będzie leciał feat, więc miałem zagwozdkę czy rzucać Spiny Growth, żeby utrudnić przeciwnikowi wyrwanie go, czy kupić 2 ataki w Bronzebacka, który stał obok. Zdecydowałem, że Gheto musi umrzeć tak czy siak (stał przed Xerxisem i Bronzebackiem), a tak przynajmniej wtubię jakiś dmg w Bronzebacka, którego wiedziałem, że będę miał później tylko z Woldwrathem na stole ciężko dobić. Jak postanowiłem, tak zrobiłem, 2 lepy później Bronzeback miał już mniej niż połowę życia, więc Ghetorix witał się ze śmiercią z uśmiechem na ustach i poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Po mojej stronie strefy Baldur na koksie (Wurm tokens is the shit, yo) podszedł do Tiberiona wyjaśnić mu, kto kieruje tym burdelem i po jednej dosyć wyraźnej tubie w ryj poskładał do końca. Murek przed siebie i Woldwratha (tak, żeby Bronzeback się nie mógł dostawić), feat, deal with it. Przeciwnik zaczyna się pocić, Xerxis szarżuje w Gheto, próbuje go wywrócić nosorożcem, niestety na featcie Gheto ma w dupie takie jednorożce z cukrzycą. Przeciwnik blednie, dokupuje ataki, jeden za drugim, w końcu wyprztykał się z furii, a Gheto miał dalej 15 życia. No to na poprawkę Bronzeback, który pomimo usilnych chęci, zostawił Gheto na 3 życiach. Gheto już szczerzył się od ucha do ucha wyobrażając sobie, jakie zsodomizuje biednego niepełnosprawnego Xerxisa w następnej turze, jednak, ni stąd ni z owąd, z lasu wyszarżował ostatni, zapomniany przez swoich druchów Karax, który heroicznie zaszarżował Ghetorixowi w plecy (bardzo heroicznie, w plecy, hehe), i tutaj i Ghetorixowi i mi mina zrzedła, bo rzucił jakieś 5,6,6 na dmg, bijąc na -12, składając wielkiego Króla Wilkołaków niczym jakiegoś peona. No trudno. Moja tura, czyszczę piechotę, Woldwratha leczę czym mogę, wysyłam na misję pomszczenia Gheto. Po kilku szybkich rzutach misja kończy się sukcesem, i Xerxis zostaje praktycznie sam naprzeciwko mojego Woldwratha i całej reszty armii (straciłem dotąd tylko Megalitha i Gheto). Na zegarze 4 minuty mam, więc stres. Przeciwnik znowu pokazuje, że nie jest prawdziwym mężczyzną i jego Xerxis nie składa Woldwratha, zostawiając go na 4 kratkach. W mojej turze szybkie leczonko i klepię Xerxisa, żeby mi się czas nie skończył. Będąc przekonanym, że to już koniec, Baldur sobie pobiegł na flagę poczilować za 1 CP, żeby nie było, że jestem słabym generałem. Woldwrath sprzedaje Xerxisowi 3 tuby, podaję przeciwnikowi rękę, a on mi mówi, że przecież jeszcze tough. Mnie zlał zimny pot, bo na stole poza Wodwrathem został mi tylko support. Tough oczywiście zdany. No to zaczynamy rzeźbić w gównie, bo skąd tu jakiś dmg wytrzasnąć. Wayfarer spreyka, kolejny tough zdany. Robi się nieciekawie, ale jeden oddział patyczaków ratuje sytuację i wysyła Xerxisa z powrotem do jego przodków. Jasif w końcu górą!
Ogólnie pierwsza gra Baldurem na tej rozpie, a 3 gra Baldurem ogólnie, fajnie mi się tym gra, trochę mało opcji i mało mobilności, ale patrzenie jak przeciwnikowi wychodzą żyły na czole od kminienia co zrobić z tym skurwysyństwem z armem milion - bezcenne
Gra numer 3. Nigel z Londynu, który co drugie słowo mówi przepraszam. Znowu Cryx. Mortenebra i pGaspy. Obaj w Tierze Infernal Machines. Ja już z góry widzę, że trochę dupa, biorę Wurmwooda, licząc, że może przeciwnik dostanie mini-udaru i weźmie pGaspiego. Niestety, pomimo swojego wieku i niezdrowych nawyków żywieniowych, Nigel ma się świetnie i bierze Morty. Morty, 3 x Slayer, 2 x Reaper, Corruptor, Seether, ze dwie Syreny, 3 komplety Scrap Thralli i tyle pamiętam. Tak czy inaczej, tona, kurwa żelastwa. Przegrałem zaczynanie, przeciwnik pełna presja do przodu. Ja ostrożnie do przodu, ustawiam się pod feata, wszystko idealnie sobie poukładałem w przestrzeni... i tym razem to ja dostałem mini-udaru. 2 błędy, które okazały się tragiczne w skutkach : z jakiegoś powodu zostawiłem patyczaka poza krawędzią CMD drzewa i nie zastawiłem drzewa niczym, mając tylko 1 campa. Rzucam Stranglehold w Slayera który jest najbliżej drzewa, niestety boostowany dmg wypada 1 2 3, więc nie musi forfeitować. W tym momencie kolejny mini-udar sprawia, że postanawiam ratować Cassiusa od pewnej śmierci teleportując go z powrotem do drzewa, zamiast rzucić ponownie Stranglehold. Przeciwnik przez 15 minut mnie dopytywał o zasady moich modeli, bo nie mógl uwierzyć, że w jego wieku może się do neigo szczęście uśmiechnąć w taki sposób, że Slumdog to przy nim pechowiec i nędzarz. Ja już zaczynam czuć co się zbliża i przeklinać samego siebie, że wiedząc, co się stanie, nie zapobiegłem temu. Tak czy inaczej, Morty wrzuca Overruna na Reapera, Spectral Steel na Slayera, Sacrificial Lamb, feat. Syrena dopełnia Slayera do 3 foców. Reaper podchodzi, strzela w jedyną rzecz którą widzi, czyli wcześniej wspomnianego patyczaka, którego miało tam po prostu nie być. Nie trafia, eksploduję z radości, ale przerzuca z feata i niestety smuteczek, z Overruna Slayer sobie tupta pod drzewko. Slayer się aktywuje, podtuptowuje do drzewka, sprzedaje mu liścia (he, he) 6 razy i robi z niego trociny dla chomików. Ogólnie przyderpiłem strasznie, już dawno nie przegrałem gry tak głupio. No trudno. Nigel przeprosił mnie jeszcze jakieś 20 razy i kupił mi piwo, więc przestałem się gniewać. I tak miałem ciężko na attrition, raczej bym się nie przegryzł przez te jacki, a one ponownie tańsze i generujące więcej ataków niż ja.
Gra 4, jakiś taki Ben, Retrybucja. Garryth i Helyna, jakieś ADRy, chyba jakieś tiery również. Zobaczyłem rozpę Haliny na 3 kolosach (2 x Helios, Hyperion, Arcanist Artificer, 2 Mechaników i Sylys) i miałem wrażenie, że Baldur tego nie przetrzyma, chociaż chyba trzeba było próbować. Wziąłem drzewo, on wziąć te 3 kolosy i bawimy się. Wygrałem zaczynanie, podchodzę, bunkruję się trochę za lasami, żeby mnie nie wyobracał Heliosami. On podchodzi, rzuca Decelerację, nic się nie dzieje ogólnie. Patrzę na zegar, ja zrobiłem swoją turę w jakieś 12 minut, przeciwnik w 2. Z gier treningowych wiem, że granie drzewem z moim ograniem to zawsze walka z czasem i w tym tempie przeciwnik mnie po prostu wyclockuje. No to myślę sobie trudno, zmęczony jestem, nie chce mi się bawić w kotka i myszkę, lecimy assassynację. patyczak podbiega na 3 cale do Helyny, drzewo rzuca w patyka Hellmouth, żeby wyciągnąć Helynę z aury Artificera, kulam słabiznę na dmg(wbijam słownie jeden), niestety podciągnąłem ją w 3 cale od drugiego kolosa, czyli miała 2 SHield Guardy. No trudno. Nam strzelać nie kazano, 2 Woldwyrdy z Wraithbanami robią pew-pew-pew, zostawiają Helynę na 1 kratce. Aktywuję Pureblooda, źle pomierzyłem i zabrakło mi ćwierć cala do Helyny, trzeba było szarżować i wtedy z Assaulta bym ją dobił, ale seria mini-udarów się ciągnęła dalej. Ostatnia nadzieja w Wayfarerze, który trafiał od ósemek. Atmosfera napięta, przeciwnik pokazuje mi na swoim iWatchu czy co on tam kurwa nosi na nadgarstku, że jego tętno to w tamtym momencie 115, myślę sobie, nie bez powodu stary, patrz jak Ci zasadzę CK Blackcladem. Niestety jakie tętno miał w tamtym momencie Blackclad już się nei dowiemy, ale możemy przypuszczać, że presja go przerosła i popuścił w spodnie, bo rzucił 2 pały, a ja podałem przeciwnikowi dłoń i poszedłem popatrzeć jak idzie Koniemu.
EDIT :
Jak chcecie sobie pooglądać streama to jutro są 3 gry, startujemy koło 9:30 naszego czasu : https://www.twitch.tv/warlordsofwalsall
Wyniki na żywo na tiebreak : https://www.tiebreak.co.uk/welshmasters/standings